Trening przed Elbrusem powoli się zmienia. Normalne poniedziałkowe bieganie (jeśli interwały można nazwać normalny bieganiem ;-)) zmienia się w poniedziałekowe podbiegi pod górę.
A że Wrocław górami stoi dla odmiany pada wybór na Ślężę.
Sms zachęcający ode mnie o 11:14 jest krótki:
Jakieś serie na Ślęży dzisiaj wieczorową porą?
Błażeja długo czekać nie pozwolił i o 11:18 napisał:
No pewnie, jak nie zdechniemy od upału :-)
I tak mniej więcej o 21 stajemy na Ślęży. Duszno tak że cali płyniemy. Na horyzoncie błyska się niemiłosiernie i powoli zbliża się w naszym kierunku. Zaczynamy zbiegać i po 3 km zrywa się potężny wiatr. Jakiś pył zaczepnie lata koło oczu i nosa. Zaczyna padać, pada coraz mocniej. Na ostatnim kilometrze leje już jak z cebra a krople to już chyba grad.
Dobiegamy do auta. Mokrzy i szczęśliwi. Co widać na pamiątkowych klatkach ;-)
Tak właśnie wyrwaliśmy się z objęć Ślęży.
środa, 31 lipca 2013
środa, 24 lipca 2013
WSCHÓD SŁOŃCA NA ŚNIEŻNYCH KOTŁACH
Ponieważ wschodzące słońce to symbol wypasu, początku, rozpoczęcia czegoś wyjątkowego już tydzień po wschodzi na Ślęży oglądam wschód słońca w okolicach Śnieżnych Kotłów na grani Karkonoszy.
Tym razem pozytywna energia ściąga Piotrka, Krzyśka i Mateusza. Mateusz jako rasowy ultras nocuje w furze w Karpaczu. O 3 zabieramy go z Krzyśkiem do Szklarskiej gdzie po niedługiej wspinaczce dobiega ze Szrenicy Piotrek. 4:20 to piękna godzina żeby rozpocząć jazdę po grani.
Powoli zbliża się wschód:
Dalej jest świetny zbieg po kamiennej ścieżce - uwielbiam tam lecieć - dosłownie ;-)
I wschód słońca - ponieważ siadły mi baterie od razu jak wyjąłem aparat foty z komórki muszą nam wystarczyć
Dalej minęliśmy grubo ubranych turystów z aparatami i całkowicie sami celebrowaliśmy grań aż do rejonu przy schronisku pod Śnieżką. Szybkie 9 minut i jesteśmy na szczycie Karkonoszy. Ciepło choć wiatr na potęgę szybko wychładza.
Podziękowania dla Pani Jeżewskiej za przepyszne ciasteczka owsiane :-]
Piotrka zawezwały obowiązki rodzinne więc wrócił na Szrenicę a Mateusz przeciął w poprzek i zbiegł przez Kopę. Nam pozostało wykończyć kuszącą grań więc pocisnęliśmy przez Sowią przełęcz do Karpacza.
Treningowym tempem 31 km w czasie 3:20, 1222 metry podbiegów i oczywiście wschód słońca który ciężko przeliczyć na cyfry ;-)
Tym razem pozytywna energia ściąga Piotrka, Krzyśka i Mateusza. Mateusz jako rasowy ultras nocuje w furze w Karpaczu. O 3 zabieramy go z Krzyśkiem do Szklarskiej gdzie po niedługiej wspinaczce dobiega ze Szrenicy Piotrek. 4:20 to piękna godzina żeby rozpocząć jazdę po grani.
Powoli zbliża się wschód:
Dalej jest świetny zbieg po kamiennej ścieżce - uwielbiam tam lecieć - dosłownie ;-)
I wschód słońca - ponieważ siadły mi baterie od razu jak wyjąłem aparat foty z komórki muszą nam wystarczyć
Dalej minęliśmy grubo ubranych turystów z aparatami i całkowicie sami celebrowaliśmy grań aż do rejonu przy schronisku pod Śnieżką. Szybkie 9 minut i jesteśmy na szczycie Karkonoszy. Ciepło choć wiatr na potęgę szybko wychładza.
Podziękowania dla Pani Jeżewskiej za przepyszne ciasteczka owsiane :-]
Widok w kierunku Sowiej Przełęczy
Piotrka zawezwały obowiązki rodzinne więc wrócił na Szrenicę a Mateusz przeciął w poprzek i zbiegł przez Kopę. Nam pozostało wykończyć kuszącą grań więc pocisnęliśmy przez Sowią przełęcz do Karpacza.
Treningowym tempem 31 km w czasie 3:20, 1222 metry podbiegów i oczywiście wschód słońca który ciężko przeliczyć na cyfry ;-)
niedziela, 14 lipca 2013
WSCHÓD SŁOŃCA NA ŚLĘŻY
3:00 dzwoni budzik
3:55 minut w cieniu czołówki rozpoczynam bieg na Ślężę - czasu do wschodu słońca mam dużo więc biegnę trochę naokoło
Szeroki szlak biegnie do góry i na dół - znam go na wylot więc zbiegam ze szlaku i wspinam się do góry tak jak nogi niosą. Zakupiona w piątek czołówka robi dobrą robotę - widzę ;-).
4:30 staję na wieży na szczycie Ślęży. Wieje mocno ale czekam do wschodu słońca.
4:57 wstaje czerwone słońce - aparat nie ogarniał kolorów a w rzeczywistości było znacznie zacniej!
5:41 staję u podnóża góry
6:15 wracam do łóżka
3:55 minut w cieniu czołówki rozpoczynam bieg na Ślężę - czasu do wschodu słońca mam dużo więc biegnę trochę naokoło
Szeroki szlak biegnie do góry i na dół - znam go na wylot więc zbiegam ze szlaku i wspinam się do góry tak jak nogi niosą. Zakupiona w piątek czołówka robi dobrą robotę - widzę ;-).
4:30 staję na wieży na szczycie Ślęży. Wieje mocno ale czekam do wschodu słońca.
4:57 wstaje czerwone słońce - aparat nie ogarniał kolorów a w rzeczywistości było znacznie zacniej!
5:41 staję u podnóża góry
6:15 wracam do łóżka
w tle Radunia
bez sweet foci na szczycie się nie obeszło
A co TY zdążyłeś zrobić do 5:41 ? ;-)
poniedziałek, 1 lipca 2013
SANDAŁY
Zainspirowany historią Bosonogiego Tediego spróbowałem dzisiaj pobiec w czymś innym niż w przeznaczonych do tego butach. Filozofia jest prosta - buty z amortyzacją pracują "za nasze stawy" w związku z czym tak naprawdę przyczyniają się do tego, że łapiemy więcej kontuzji. Odpowiednie przyzwyczajenie stawów do poruszania się bez butów lub w butach na cienkiej podeszwie może na powrót przyzwyczaić nasze nogi do wysiłku, do którego zostały stworzone.
Dzisiaj miałem lekką przebieżkę tj. 12 km. Klasyczne sandały poniosły mnie przez 4 km - był bardzo spoko, tempo fajne i miałem wrażenie że spadam na przednią część stopy czyli właśnie tak jak się powinno. Niestety potem optarł mnie pasek więc zamieniłem sandały na buty biegowe "normalne", które miałem w plecaku. Następny raz spróbuję bez obuwia ;)
Ciekawy produkt używa, testuje i sprzedaje Ted:
Dzisiaj miałem lekką przebieżkę tj. 12 km. Klasyczne sandały poniosły mnie przez 4 km - był bardzo spoko, tempo fajne i miałem wrażenie że spadam na przednią część stopy czyli właśnie tak jak się powinno. Niestety potem optarł mnie pasek więc zamieniłem sandały na buty biegowe "normalne", które miałem w plecaku. Następny raz spróbuję bez obuwia ;)
Ciekawy produkt używa, testuje i sprzedaje Ted:
Subskrybuj:
Posty (Atom)