poniedziałek, 18 lipca 2016

Info spod samiuckich Tater czyli Urodziny Chaty Biegacza

Przez rok wybierałem się do Witka (vel Witkacy jak zwą go miejscowi) do Zakopanego. Pierwsze urodziny Chaty Biegacza to doskonała opcja. Plan skreślił się sam, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Trzeba narobić wysokości - trwa okres bezpośredniego przygotowywania do Lenin Race a Tatry są do tego idealne. Bo ile można biegać 3xŚnieżka czy 3xŚlęża? 

2 x Rysy tego jeszcze nie było :) 

Ekipa, lekko nie dowierzając, ale za to z dzikim entuzjazmem zaakceptowała pomysł i w piątek wbiegliśmy po dwakroć na Rysy od polskiej i od słowackiej strony. 

dziki entuzjazm Rysy x 2 

Na całą czwórkę tylko ja byłem raz na Rysach zimą od Słowackiej strony. Dla wszystkich zatem piękna inicjacja z dachem Polski - i to podwójna. Radość uzasadniona zatem




Polecam taką jednostkę treningową zwłaszcza dla biegowych celebrytów. OCHÓW i ACHÓW ze strony turystów było tyle, że podrechcze EGO nawet najbardziej rozchwytywanego atletę. Szczególny aplauz towarzyszy przy korkach przy łańcuchach gdy omija się je po formacjach skalnych.



Ale ile by nie było to i tak jest za mało. Utrapienie przychodzi z każdym spojrzeniem an zegarek - ciągle mało wysokości :)

kontrola wysokości - tylko +1500 m  

ma być + 3000 m

pójdziemy jeszcze tam

to idziemy 

ani góry więcej - WRACAMY 

to lecimy

Wieczorną część artystyczną opisywał nie będę bo to w końcu zgrupowanie sportowe. Od rana kilka scenariuszy biegowych i tak formułują się 3 grupy uderzeniowe. Nasza ma w planie zrobić trochę  przewyższeń tnąc Orlą Perć jak kiełbaskę na ognisko. Coś jednak poszło nie tak. Plan mieliśmy nakreślony ale widać nie wszyscy go zrozumieli (vida ja) I tak przy Murowańcu nie udaje nam się spotkać i pocisnąć w jednym kierunku. Błażej i Grzechu decydują zawiesić pomysł ze względów pogodowych bo leje od rana i w zasadzie słaba ta pogada. Co jednak robić jak serce ciągnie w góry? Nie walczę z tym - trzeba wbiec na Staw Gąsienicowy, następnie na Granaty i spontanicznie w ulewie, bez rękawiczek, w biegowych fatałaszkach przetyrać Orlą Perć do Krzyżnego. Na trasie w zasadzie nikogo oprócz zawziętego ojca z synem - o 2:00 wystartowali z Kuźnic. My o 8:30 :). W dzisiejszych czasach wypad uznaje się za niebyły bo nie mam żadnego selfi na grani. Ale nie ma co żałować - wszystko w chmurach, strugi deszczu, wodospady w rysach wchodzących na grań i lodowaty łańcuch, który za wszelką cenę omijam bo rąk się jakoś trzymać nie chce. Zimno i mokro dzięki czemu bez turystów docieram przez Krzyżne do Murowańca. Zegarek niestety nie wskazuje minimalnego, założonego na dzisiaj, planu - brak 300 metrów w pionie skutecznie motywuje do dodatkowej rundy na Karb. Marznąc na Orlej Perci założyłbym się, że nie wrócę jeszcze raz do góry. Przegrałbym z kretesem :). Karb jak zawsze przepiękny choć chmury odcinają szerszą perspektywę. Dalej już tylko w dół. Z Kuźnic jeszcze tylko agresywny trawers Krupówek i wpadam w objęcia Chaty Biegacza. Stęskniona ekipa chłodzi już trunki na wieczorny bankiet złaknieni opowieści z Orlej Perci. Bawimy długo i intensywnie z licznymi sukcesami sportowymi w GYMie. Ogarniamy również kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy ale szczegóły pozostaną słodką tajemnicą uczestników biesiady :).

Do zobaczenia w Chacie!  Polecam wszystkim biegaczom i nie tylko odwiedzenie Chaty i walkę w Tatrach. 


Parametry:
Pierwszy trening: 36 km, +2600 m
Drugi Trening: 30 km, +2150 m 


zdjęcia by Błażej Łyjak i Ja   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz